Dziś zaproszenie na zwariowaną wyprawę. Będą w niej anioły, czorty, troszkę potworów, mały chłopiec, jego prawie normalna rodzina i …ospa. A także Boże Narodzenie i ferie pełne śniegu. To wszystko i o wiele, wiele więcej w książce Marty Kisiel „Małe Licho i anioł z kamienia”.
To jest książka, która wyzwala w każdym prawdziwe ciepło (takie rodzące się w sercu) i humor. A opisuje przygody Bożydara Antoniego Jekiełłeka – chłopca, który oprócz całkiem zwyczajnych przygód godnych ośmiolatka, doświadcza także tych z krainy zjaw, czortów, wodnic czy demonów. Marta Kisiel tworzy zachwycający świat zapełniony przez postaci, które ma się ochotę przytulać lub trzeba się ich bać. Wszystko, co dzieje się na stronach „Małego Licha” nie umyka pod księżyc – bo wydarza się bardzo blisko. Zmagania Bożydara i innych bohaterów książki, ze swoją złością, zazdrością, odrzuceniem to rzeczy jak najbardziej realne. Reszta – aniołowie stróże, przesympatyczne stwory czy mrożące krew w żyłach zaświaty – to cudowne tło, które naprawdę pojawia się przed oczyma czytającego i zapełnia jego wyobraźnię.
Tak Drodzy Czytelnicy, tym sposobem Bazyl – koziołek-czart z bardzo wyraźną wadą wymowy, czy tytułowe „Małe Licho” o serduszku dobrym i kochającym, a także Gucio, przyjazny właściciel wielu macek – zostaną z Wami już na zawsze.