Kolejny miesiąc otwieramy odcinkiem dziennika Krzysztofa Szymoniaka „365. Archeologia Pamięci. Gniezno 2022”. To co znalazło się w kwietniowej części zaanonsuje sam autor:
„Tradycyjnie już po raz kolejny dziękuję wszystkim Czytelnikom za trud lektury mojego „dziennika wspomnień”. Aktualny, kwietniowy odcinek zapisków to pierwsze pięć lat po stanie wojennym. Pierwsza połowa lat 80. była dla mnie czasem wielu zmian, także wielu trudności, z którymi musiałem sobie jakoś radzić lub z którymi sobie po prostu nie radziłem. Na pewno jednak pobierane wtedy lekcje życia przyjmowałem z pokorą, ucząc się na własnych głównie błędach. A uczyć musiałem się szybko, niemal w marszu, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok przekraczając kolejne granice, zdając kolejne egzaminy, wyznaczając sobie kolejne cele. Byłem też obserwatorem świata, w jakim przyszło mi żyć, pracować, kochać i cierpieć… niekoniecznie za miliony. A świat ten wydawał się odarty z nadziei na lepsze „dzisiaj” i jaśniejszą „przyszłość”. Po prostu przypominał człowieka złachmanionego duchowo, człowieka zawieszonego między kijem tresury i marchewką złudzeń, między wódką znieczulenia i kiełbasą nagrody, między oczywistością kłamstwa ideologicznego i niemą prawdą, niemą, bo zagipsowano jej usta. Tamten świat realnego PRL-u lat 80. miał dwa różne oblicza: oficjalne – czyli propagandowe, telewizyjne, festiwalowe, rocznicowe, partyjne, świąteczne z pochodami i festynami, oraz nieoficjalne – opozycyjne, podziemne, ze znakiem sprzeciwu i niezgody na cały ten polsko-sowiecki syf. Z jednej strony w świecie tym wegetował wielomilionowy szary człowiek, zagnany do pracy batem ciągłych niedoborów i fatalnego zaopatrzenia handlu w produkty pierwszej potrzeby, a z drugiej strony tuczyła się czerwona elita – agenci Moskwy w polskich mundurach, partyjna nomenklatura na bogatych żerowiskach, sowieckie bazy wojskowe z rakietami wycelowanymi w najważniejsze miasta Europy Zachodniej. Do czego byli i nadal bywają zdolni ci ludzie, którzy dzisiaj są ludźmi Putina (sportowcy, dyplomaci, generałowie, miliarderzy, celebryci, płatni mordercy z nowiczokiem lub innym polonem w kieszeni i zwyczajne żołdactwo, które gwałci, rabuje, zabija według uznania), dzisiaj pokazują sceny i doniesienia z Ukrainy. Na pocieszenie można tylko dodać, że nasz stan wojenny i dekada lat 80. to była zaledwie uciążliwa i długotrwała niedogodność w porównaniu z tym, co obecnie przeżywa ludność Ukrainy (często kończąc w masowych grobach), czego doświadczają burzone miasta, niszczony przemysł, dzieci i kobiety wywożone przymusowo w głąb Rosji. Mimo wszystko życzę Państwu udanej lektury, bo te zapiski to jednak jest rzecz nie o wojnie przez duże „W”, bo rzecz to o mieście, które również wtedy było moim miastem, oraz o kraju, który także wtedy był moją ojczyzną. W wymiarze materialnym, fizycznym, innego „swojego” miasta oraz innej „własnej” ojczyzny nie mieliśmy wówczas pod ręką. Oczywiście istniał też wymiar duchowy w pojmowaniu własnego Miasta i własnej wtedy Ojczyzny, ale to już jest inna opowieść, opowieść o wartościach, o które każdy musiał sam zabiegać, ale i o wrogach tych wartości, z którymi każdy musiał zmagać się i radzić sobie sam. (K. Sz.)”
365. ARCHEOLOGIA PAMIĘCI. GNIEZNO 2022 – KWIECIEŃ
Kolejne części znajdziesz tutaj.