Tematem ostatniego spotkania z cyklu „Włącz ciekawość z Diretą” byli Gnieźnianie w górach świata. Naszym gościem i zarazem prelegentem był Andrzej Janka – alpinista, podróżnik, prezes Klubu Sportów Górskich Direta w Gnieźnie. Andrzej Janka wspina się od trzydziestu lat w górach całego świata, ale gra również na instrumentach strunowych, udziela się w zespołach Zagrali i Poszli i Banjo Boys.
Nasz Gość szeroko i barwnie omówił wiele górskich wypraw z udziałem gnieźnian, w których oczywiście brał również udział osobiście. Ciekawej opowieści o górskich ekspedycjach w góry m. in. Argentyny, Iranu, Rosji, Chorwacji towarzyszyła bogata prezentacja audiowizualna.
Zgromadzona na spotkaniu publiczność obejrzała również filmowe wspomnienie poświęcone Arkadiuszowi Oszutowskiemu, członkowi Direty, wspinaczowi, harcerzowi, który niespodziewanie odszedł dwa lata temu.
Dzień: 2024-03-01
UWAGA!!!
UWAGA!
Dziś wyjątkowo Filia nr 9 na Winiarach będzie otwarta krócej. Za zmianę godzin przepraszamy.
C/Z/YTAT na weekend: „Byłam Eileen” Ottessy Moshfegh
Piątek zaczynamy C/Z/YTATem na weekend. Takim, który obudzi skuteczniej niż podwójne espresso.
„Spowijała mnie otoczka apatii, stoicyzmu i tumiwisizmu, podczas gdy tak naprawdę kipiałam ze złości, a w głowie miałam szaleńczy natłok myśli, głównie morderczych. Obnosiłam się ze zbolałą, bezbarwną miną, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Moje lektury nie dotyczyły prowadzenia domu i ogródka. Lubiłam czytać o wszelkich okropnościach. Pamiętam, że wybierałam jedną z najgrubszych książek w bibliotece publicznej – kompendium medycyny starożytnego Egiptu – aby zgłębiać upiorną praktykę wyciągania mózgu zmarłego przez nos.
Lubiłam wyobrażać sobie mój mózg zwinięty w czaszce w kłębek. Fantazje, że własny mózg można rozplątać, wyprostować i tym sposobem przywrócić mu spokój i zdrowie, niosły ukojenie. Miałam poczucie, że w moim mózgu coś zostało wadliwie zainstalowane, a problem jest na tyle skomplikowany, że jedynym remedium pozostaje lobotomia – mój mózg wymagał przeglądu generalnego, wymiany starego życia na nowe.”
Ottessa Moshfegh, amerykańska powieściopisarka – rocznik 1981, to jedno z najgłośniejszych obecnie nazwisk w świecie literatury. Ten rozgłos przyniosła przede wszystkim książka „Mój rok relaksu i odpoczynku”. Powyższy cytat pochodzi jednak z wcześniejszej powieści „Byłam Eileen”. Już w niej pojawiają się motywy i literackie gry, które Moshfegh z wielkim talentem stosuje w swojej prozie: dziwaczność i pokrętność fabuły oraz bohaterów, kobieca antybohaterka, narracja pierwszoplanowa, groteska i ironia oraz – przede wszystkim – spora dawka fizyczności, fizjologii naturalistycznie opisanych. Wielu czytelników zarzuca wręcz pisarce epatowanie obscenicznością i obrzydliwością. Możliwe, że nie są to lektury dla bardzo wrażliwych żołądków, ale czy poziom ohydy przekracza – dajmy na to – poziom w filmach Tarantino czy starego, dobrego Rabelais? Raczej nie.
Na pewno Moshfegh to jeden z najciekawszych literackich głosów ostatnich lat. Przywołany powyżej cytat pochodzi z książki, która niedawno została zekranizowana. To opowieść o Eileen Dunlop, młodej kobiecie, której życie upływa w więcej niż nieciekawej scenografii – w zapuszczonym domu, z ojcem alkoholikiem, z pracą w domu poprawczym dla chłopców. Sama Eileen jest postacią cokolwiek dziwaczną i neurotyczną. Marzeniem Eileen jest, oczywiście, ucieczka z takiego życia. Jednak to, jak tę ucieczkę Moshfegh „organizuje” swojej bohaterce dowodzi jej niezwykłej błyskotliwości i wyobraźni. Autorka pogrywa sobie z utartymi schematami literackimi i z oczekiwaniami czytelnika. I robi to niezwykle inteligentnie – „Byłam Eileen” to powieść pełna zaskakujących zwrotów akcji, lecz – co najważniejsze – bolesna i przenikliwa wiwisekcji amerykańskiej rzeczywistości. Gorąco polecamy!

