Piątek zaczynamy C/Z/YTATem na weekend. Takim, który obudzi skuteczniej niż podwójne espresso.
„Spowijała mnie otoczka apatii, stoicyzmu i tumiwisizmu, podczas gdy tak naprawdę kipiałam ze złości, a w głowie miałam szaleńczy natłok myśli, głównie morderczych. Obnosiłam się ze zbolałą, bezbarwną miną, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Moje lektury nie dotyczyły prowadzenia domu i ogródka. Lubiłam czytać o wszelkich okropnościach. Pamiętam, że wybierałam jedną z najgrubszych książek w bibliotece publicznej – kompendium medycyny starożytnego Egiptu – aby zgłębiać upiorną praktykę wyciągania mózgu zmarłego przez nos.
Lubiłam wyobrażać sobie mój mózg zwinięty w czaszce w kłębek. Fantazje, że własny mózg można rozplątać, wyprostować i tym sposobem przywrócić mu spokój i zdrowie, niosły ukojenie. Miałam poczucie, że w moim mózgu coś zostało wadliwie zainstalowane, a problem jest na tyle skomplikowany, że jedynym remedium pozostaje lobotomia – mój mózg wymagał przeglądu generalnego, wymiany starego życia na nowe.”
Ottessa Moshfegh, amerykańska powieściopisarka – rocznik 1981, to jedno z najgłośniejszych obecnie nazwisk w świecie literatury. Ten rozgłos przyniosła przede wszystkim książka „Mój rok relaksu i odpoczynku”. Powyższy cytat pochodzi jednak z wcześniejszej powieści „Byłam Eileen”. Już w niej pojawiają się motywy i literackie gry, które Moshfegh z wielkim talentem stosuje w swojej prozie: dziwaczność i pokrętność fabuły oraz bohaterów, kobieca antybohaterka, narracja pierwszoplanowa, groteska i ironia oraz – przede wszystkim – spora dawka fizyczności, fizjologii naturalistycznie opisanych. Wielu czytelników zarzuca wręcz pisarce epatowanie obscenicznością i obrzydliwością. Możliwe, że nie są to lektury dla bardzo wrażliwych żołądków, ale czy poziom ohydy przekracza – dajmy na to – poziom w filmach Tarantino czy starego, dobrego Rabelais? Raczej nie.
Na pewno Moshfegh to jeden z najciekawszych literackich głosów ostatnich lat. Przywołany powyżej cytat pochodzi z książki, która niedawno została zekranizowana. To opowieść o Eileen Dunlop, młodej kobiecie, której życie upływa w więcej niż nieciekawej scenografii – w zapuszczonym domu, z ojcem alkoholikiem, z pracą w domu poprawczym dla chłopców. Sama Eileen jest postacią cokolwiek dziwaczną i neurotyczną. Marzeniem Eileen jest, oczywiście, ucieczka z takiego życia. Jednak to, jak tę ucieczkę Moshfegh „organizuje” swojej bohaterce dowodzi jej niezwykłej błyskotliwości i wyobraźni. Autorka pogrywa sobie z utartymi schematami literackimi i z oczekiwaniami czytelnika. I robi to niezwykle inteligentnie – „Byłam Eileen” to powieść pełna zaskakujących zwrotów akcji, lecz – co najważniejsze – bolesna i przenikliwa wiwisekcji amerykańskiej rzeczywistości. Gorąco polecamy!