To nasz nowy cykl czytelniczy, w którym – co piątek – będziemy promować biblioteczny księgozbiór. Chcemy Wam polecać zarówno mniej znane nowości, jak i książki, które warte są czytelniczych powrotów bądź powtórek. Ta piątkowa „zachęcajka” to cytat z polecanej książki wraz z informacją o niej i jej autorce/-rze.
A zaczynamy od baśni… „Powiadają też, że Rak gadał wierutne bzdury, bo to był kłamca nie z tej ziemi, i że onego roku roku nie było takich zamieci, i że to nie śnieg zaprószył jego pamięć, jeno wóda. Opowiadano tedy, że tej zimy, kiedy Jakób opuścił służbę w karczmie, przystał był do biesiadników. A było tak. Podle tradycji, kiedy już minęło Boże Narodzenie, a do Nowego Roku pozostało jeszcze kilka dni, przychodził czas na kolędę. Kolędnicy mieli zjawić się niespodziewanie o zmierzchu, aby zastać domowników przy zwykłych zajęciach. I oczywiście, jak zawsze, wszyscy we wsi wiedzieli, kiedy będą chodzić”.
Kto czytał, ten od razu rozpoznaje i frazę, i bohatera – Jakóba. No właśnie, Jakób to protagonista powieści Radka Raka pt. „Baśń o wężowym sercu, czyli wtóre słowo o Jakóbie Szeli”. Książki nie tylko nagradzanej, choćby najważniejszą Nagrodą Literacką NIKE 2020, ale też będącej sprzedażowym bestsellerem. Przypominamy o niej nie tylko dlatego, że wpisuje się w bardzo popularny teraz trend „zwrotu ludowego” w kulturze. Przede wszystkim, jest piękną literacką opowieścią, do której warto wracać wielokrotnie, niczym do arcydzieł klasyki. Radek Rak wychodzi od przekazu historycznego, by opowiedzieć o Jakóbie Szeli, przywódcy rabacji galicyjskiej i targającymi jego sercem nienawiścią i miłością. Jest to jednak opowieść zanurzona w folklorze, bardziej gawęda czy właśnie baśń. Wskazuje na to nie tylko sam tytuł, ale i rozdziały zaczynające się od „O…” – „O wyganianiu bóli”; „O zbójach i dobrej żonie”; „O kawie z jęczmienia i cykorii” ” O pewnej kolędzie” (z tego rozdziału pochodzi powyższy cytat). Ponadto, każdy rozdział zaczyna się słowami „Powiadają, że…”. Pod piórem Radka Raka nie tylko wyrasta świat na poły realny, na poły magiczny, ale też cała galeria wspaniałych bohaterów z krwi i kości. Obok Szeli, są to: Stary Myszka, żyd Rubin Kohlmann (u którego Ci dwaj pierwsi są szabes gojami), jego lunatykująca córka Chana czy zły dziedzic Bogusz i wiele/wielu innych. Każda postać mówi swoim językiem, a talent Raka do stworzenia tego wielogłosu oszałamia. Jako, że jest to baśń są też oczywiście stwory baśniowe i mityczne – rusałki, czarty; jest też Panjezus i Bóg. Ten bogaty dualny świat jest spójny konstrukcyjnie i widać w nim pisarski warsztat Raka, który przede wszystkim jest autorem fantastyki. To, co zachwyca czytelnika od pierwszego zdania książki to przede wszystkim mistrzowski styl Radka Raka. Każdy bohater jest oddany w języku – inaczej mówi cham, inaczej pan, a jeszcze inaczej żyd Kohlmann. Nie są to jednak tylko stosowane w stylizowanej prozie archaizacje czy gwary; to język bogaty w piękne, acz dosadne metafory, jędrny, rzec można leśmianowski, ale i pełen humoru, wulgarny i momentami naturalistyczny. Jednocześnie, „Baśń…” jest pełna ukrytych, mniej lub bardziej, odniesień do popkultury, kultury współczesnej czy literatury polskiej i światowej – znajdziemy tu i Władcę Pierścieni, i Pinokia, wyraźne są też tropy poetyckie – nie tylko Leśmian, ale i Szymborska. Książka Radka Raka to opowieść archetypiczna, gawęda wychodząca z historii, ale o ahistorycznej ludzkiej potrzebie – potrzebie sprawiedliwości. To literacka uczta, tu zgodni są i krytycy, i czytelnicy, którą warto sobie zaserwować więcej niż raz. Zatem, smakowitej lektury – ponownej lub pierwszej.