Kolejna odsłona finału X Slamu Poetyckiego, a w niej finalistka Ania Bania. Na tegorocznych mistrzostwach reprezentowała Gdańsk, obecnie mieszka w Poznaniu. O sobie pisze w ten sposób:
„Przypomniało mi się, że w podstawówce lubiłam brać udział w konkursach poezji patriotycznej, dlatego poszłam swój pierwszy na slam. Okazało się, że jest fajniej niż na podstawówkowych konkursach, bo mogę mówić to, na co mam ochotę. Oprócz slamowania lubię ptaszki (chciałabym umieć drzeć japę jak sroka), robić krótkie formy audiowizualne, uczyć się o neurorzeczach i śmieszkować językowo“.
Poniżej możemy przeczytać tekst, który Ania brawurowo przedstawiła na jednej z rund.
Syndrom opuszczonego słoika
Miałam kiedyś gołębia w słoiku
Wypuszczałam go tylko, gdy chciał zrobić siku
A taka opiekuńcza byłam dla niego
Bo wszyscy ostrzyli na biednym gołąbku ego
I chciałam go ochronić przed jednymi drugimi
Bardzo dla niego okrutnymi
Śmiali się z niego, że to miejski szczur
Na gzymsach wystawiali metalowy ostry mur
Mówili „obesraniec”, że lepszy wróbel w ręce, niż gołąb w łazience
Nawet inne ptaki się śmiały, że gołąbki się robi z kury
Bo jego mięso to jest do zatykania rury
Albo rynny warzywniaka
(Znam taką historię jednego innego ptasiego biedaka)
A niektórzy najbardziej brutalni, to nie przebierali w środkach
I z mocą słów jakby używali młotka
Mówili, że gołąb to głąb, gołąb to głąb, gołąb to głąb
Jednak gołąb chciał opuścić gniazdo słoicze
Wybrać się w pustkę, mrok albo i dziczę
Czuł, że nie może być dalej chowany pod kloszem
No tu akurat fakt – nie grzeszył inteligencją,
Bo jak mówiłam – był słoik nie klosz
Tak czy inaczej powiedział
DOŚĆ
Że jest gołębiem dorosłym, nawet jeśli domorosłym
Wychowanym na GMO (Gołąbek Mamusi OOO)
To musi iść stąd
Po co? To się zobaczy, bez pracy nie ma kołaczy,
Ani pieczywa innego
Notabene niestrawnego dla niego
To zagadałam:
I gdzie ty polecisz jak cię wypuszczę?
Wycięli już prawie całą kampinoską puszczę
A w mieście to rady nie dasz
Ukamienują cię bochenkiem chleba
Jak sójka za morze się wybrać nie może, to ty dasz radę?
Przecież ty jesteś gołąbek pokoju
Światło w mym życia znoju
A nie ptak do boju
Gołąb na to [gruchając]:
Do Grrrrrrudziądza polecę, zapalę grrrrrromnicę – świecę i dolecę
Grrrrruuuchotać będę gnaty każdemu, co śmieje się z gniazd
Które robię jajku mojemu, wyimaginowanemu
Grrrrrrrroby wykopię grrrrrrrupowe każdemu w zmowie
Przeciwko mojej szponiastej osobie
Grrrrrrranata kuprowego odpalę, jak zakaz dokarmiania gołębi zobaczę – ja walę
Grrrrrrrozić będę każdemu, co mą inteligencję obraża – bo czemu
Na grrrrrrafikę na akademię dostanę się albo przygrrrrrucham sobie jakąś pannę i tyle
Grrrrrraniczny czas w moim życiu, niezależność niezbędna w istnieniu, byciu
A ja:
Nie jesteś duchem świętym, taka wyprawa Tobie pójdzie w pięty
Ptaku przeklęty, zawzięty
Takiej odpowiedzi jego gołębie serce w gołębim ciałku nie wytrzymało
Zamienił się w kakao
Nie no, po prostu w proch się przemienił
W proch, którego nikt już nie docenił
Zastanawiam się czasem, czy dobrze zrobiłam
Że w niego nie uwierzyłam, poniekąd sama zabiłam
Ale jak za trudna była dla niego nasza rozmowa, to o czym jest mowa
Zbyt delikatny był dla tego świata
(Jak cała rodzina – nadal mam w karafce jeszcze jego brata – denata)
I czasem o nich myślę, kakao pijąc, chwilą żyjąc
Że jednak lepszy…wolny gołąb, niż gołąb szybki, bo by się jeszcze szybciej wpierdalał pod samochód
PS: Chciałabym podkreślić, że autorka tekstu nie jest podmiotem lirycznym – ja bym gołębia wypuściła, niech se leci.
Po drugie, gołębie nie robią siku tylko kałomocz