Jesteś na miejscu – w najnudniejszym kraju świata. Czy właśnie tak powiedziałby nasz GPS, gdyby dotarł do Kanady? W naszym wakacyjnym cyklu „Gdzie Proza Sprowadzi” lądujemy dziś na północy Ameryki Północnej, wraz z Katarzyną Wężyk i jej reportażem „Kanada. Ulubiony kraj świata”.
Autorka przejechała 12 tysięcy kilometrów i pięć stref czasowych, a ostatnim przystankiem jej trasy była publikacja reportażu łączącego historię i współczesność Kanady. To państwo w dużym stopniu postnarodowe, w którym multikulturalizm nie jest tylko pustym hasłem. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, Kanada narodziła się nie z marzeń, a z rozsądku: „Kanada (…) została wykuta nie w ogniu rewolucji, ale przez kompromis między dwiema grupami etnicznymi, Francuzami i Anglikami, którzy w Europie wyrzynali się nawzajem, z przerwami, przez kilkaset lat”.
Dla wielu Kanada jest geograficznym synonimem…nudy: „Historia Kanady (…) nie jest przesadnie spektakularna. Nie ma w niej władców z ambicjami podboju świata, wojen ciągnących się przez dziesięciolecia i palenia heretyków na stosie. Za to jest dużo papierkowej roboty, negocjacji i wzajemnych ustępstw. (…) Ale nuda w historii bywa błogosławieństwem”. Trzeba jednak przyznać, że piękna tamtejszej przyrody nie przysłoni największy nawet liść klonowy biurokracji. I to również jest argument za tym, by uwzględnić Kanadę w podróży marzeń – na początek tych palcem po…książce.