Eseistyki w naszym księgozbiorze nie brakuje. I to w najlepszym wydaniu – choćby błyskotliwe, przenikliwe i wielowymiarowe teksty i szkice Virginii Woolf. W „Pochyłej wieży. Esejach literackich” (przeł. A. Ambros i E. Życieńska) pisze:
„Jeśli jest prawdą, że są książki pisane po to, żeby uciec od chwili obecnej, jej małości i jej podłości, na pewno jest prawdą, że i czytelnicy znają podobny nastrój. Zaciągnąć zasłony i zamknąć drzwi, stłumić hałasy ulicy, przyćmić blask i migotanie jej świateł – oto czego pragniemy. (…) Chcemy czuć, że teraźniejszość to nie wszystko, że przed nami były ręce, wygładzające skórę, aż zaokrągliły się i stępiły rogi, przewracające skórę, aż te zżółkły i porobiły się na nich ośle uszy. Chcielibyśmy przywołać duchy dawnych czytelników (…)”.