Środę zaczynamy od aromatycznej kawy. W “Bedekerze bibliotecznym” wycieczka do Włoch, do pachnącej Florencji. To właśnie tam urodziła się Tessa Capponi-Borawska – italianistka, która od blisko 40 lat mieszka w Polsce. I popularyzuje nad Wisłą kulturę włoską w myśl zasady „przez żołądek do serca”.
„Smak kwiatów pomarańczy” to kolejna jej włoska książka, tym razem jest to zapis rozmowy z Agnieszką Drotkiewicz. To opowieść, w której przez “kuchnię” spoglądamy na kulturę, sztukę, muzykę i architekturę od sensualnej strony. I w której wiele uwagi poświęca się „geografii serdecznej” Tessy Capponi-Borawskiej, czyli właśnie Florencji.
„Są miasta, w których jest więcej zapachów, i takie gdzie jest ich mniej. Dla mnie Warszawa jest miastem bezzapachowym, tak samo jak Wenecja czy Mediolan. Natomiast Florencja i Rzym w moim odczuciu zapach mają.
(…) Florencja pachnie kawą. Może dlatego, że zawsze gdy tam jestem, idę na śniadanie do baru położonego tuż przy Ponte Vecchio. W nim wypijam swoją pierwszą poranną kawę. Mój wybór jest klasyczny – zawsze rano piję cappuccino. Ważne, aby nie było zbyt gorące i nie miało zbyt dużo mlecznej piany. Musi mieć silny smak kawy i, co najważniejsze, nie może mieć dodatków – nie może być posypane cynamonem, kakao, niczym takim! Później, przez resztę dnia, piję espresso.
My, Włosi, bardzo zrytualizowaliśmy picie kawy, to dla nas element kultury życia codziennego. Każda pora ma przypisaną sobie odmianę kawy: cappuccino jest na rano (nigdy nie pijemy cappuccino po dwunastej), w południe i po obiedzie – espresso, na podwieczorek – ristretto (czyli bardzo skoncentrowana kawa, która pozwala nam pracować do wieczora), zaś po kolacji, żeby dobrze trawić – porządne espresso, ewentualnie z odrobiną dobrego koniaku lub grappy. Espresso i ristretto zawsze podawane są ze szklanką wody dla odświeżenia ust. (…) Zapach kawy to zapach włoskiego poranka!”.
„Smak kwiatów pomarańczy – rozmowy o kuchni i kulturze”, Tessa Capponi-Borawska, Agnieszka Drotkiewicz, Wydawnictwo Czarne 2018.
Zachęcamy do zapoznania się z pozostałymi wpisami z cyklu “Bedeker biblioteczny”: