Dopiero co się poznaliśmy

A już musimy – na jakiś czas – się pożegnać. Jak się domyślacie, Biblioteczny Kącik Myszki Marcysi jest też… planem filmowym, a taki wymaga pracy zespołowej. A praca w zespole to – wiadomo – przebywanie w grupie. Czyli coś, czego teraz – ze względów bezpieczeństwa – musimy unikać. Dlatego Marcysia chwilowo pomyszkuje sama między regałami i poczyta sobie (bo musicie wiedzieć, ze zna alfabet i czyta całkiem płynnie). I spotkamy się, jak już spotkania w grupach będą nam tylko wychodziły na zdrowie! Nie zapominajcie o myszce Marcysi, o bibliotece i …o czytaniu!
A we wtorki od przyszłego tygodnia, w miejsce Marcysi, pojawi się nowy cykl. Czekajcie, bo warto!
A naszej „marcysiowej” ekipie filmowej – czyli Paweł Bartkowiak i Kamila Arya Kasprzak bardzo dziękujemy! Spotkamy się (po drugiej stronie kamery) w zdrowszych czasach!

 

Fantastyczny Pan Lis

Kto czytał, ten wie – o wszystkich książkach Roalda Dahla śmiało można mówić, że są fantastyczne! A jedna z nich ma do tego oficjalny tytuł – bo już w tytule ma fantastycznego bohatera – Pana Lisa. „Fantastyczny Pan Lis”, bo o tej książce mowa, okazuje się wyjątkowo na czasie, opowiada bowiem o swego rodzaju kwarantannie. Otóż Pan Lis wraz ze swoją lisią rodziną oraz innymi zwierzętami muszą ukrywać się przed trójką głupich, ale uzbrojonych w strzelby farmerów. Ta najpierw wymuszona „kwarantanna” w podziemnych norach, z czasem staje się rozwiązaniem idealnym:
„Tak jest – zgodził się z nim pan Lis . – Ale, powiedzcie, kto w ogóle chce stąd wychodzić? Wszyscy żyjemy w norach. Nie cierpimy świata na górze. On wprost roi się od nieprzyjaciół. Wychodzimy na zewnątrz tylko po to, żeby zdobyć jedzenie dla naszych rodzin. Teraz jednak, moi kochani, sytuacja się zmieniła. Mamy bezpieczny tunel, który prowadzi do trzech najlepszych spiżarni świata. (…) Stworzymy tu małą podziemną wioskę, z drogami i budynkami po obu stronach ulic. Borsuki, krety, króliki, łasice i lisy będą mieszkać we własnych domach. Ja codziennie będę przynosił jedzenie dla nas wszystkich. I dzień w dzień będziemy sobie urządzać królewskie uczty”.
Zwierzęta triumfują, a podziemny żywot okazuje się więcej niż znośny. Książkę polecamy – wpiszcie na listę „do przeczytania”. Polecamy również jej fantastyczną ekranizację (reż. Wesa Andersona)! W tym przypadku trudno ocenić, co lepsze – literacki pierwowzór czy film.

 

Iwona Chmielewska – jedna z najwybitniejszych światowych ilustratorek

Stare, krawieckie nici. Jakby wyszperane po latach w szufladzie poniemieckiego kredensu. To materiał i motyw, z którego Iwona Chmielewska stworzyła wspaniałą opowieść – „O tych, którzy się rozwijali”. Nici, materiał który łączy, ale i który łatwo można zerwać. W ten sposób – jak się wydaje – autorka chciała pokazać inne „niewidzialne” nitki – czyli relacje łączące ludzi. A może chodzi o to, „co” powinniśmy rozwijać jak nić ze szpuli – dobro i życzliwość? Nie ma jednej odpowiedzi, a raczej – każdy czytelnik musi szukać własnej. To właśnie zaleta niezwykłych picture booków Iwony Chmielewskiej – metaforyczność, wieloznaczność i wzruszenie, jakie czujemy przewracając kolejne kartki.
Iwona Chmielewska to jedna z najwybitniejszych światowych ilustratorek. No właśnie – światowych. Jej autorskie picture booki zdobywają najważniejsze nagrody na świecie, w tym prestiżową Bologna Ragazzi Award. Trudno słowami opisać, na czym polega piękno i kunszt książek Chmielewskiej. To wyjątkowe połączenie nieoczywistego konceptu, subtelności wykonania, użytego materiału/rysunku oraz – zazwyczaj – lapidarnego tekstu. Efektem zawsze jest dzieło łączące niezwykłą wrażliwość z wielką siłą rażenia. Tematycznie, Chmielewska dotyka rzeczy najważniejszych – uczuć, relacji międzyludzkich czy bolesnej historii (Holocaust). Tematy trudne czy „niepojmowalne” potrafi wyrazić w sposób głęboko poruszający i godny.
Zapisujcie, to obowiązkowa lektura dla dorosłych i starszych dzieci.

 

Spokojny ocean myśli

Dziś chcemy polecić lektury wolne od ograniczeń kwarantanny. Czyli właśnie portal Wolne Lektury (https://wolnelektury.pl/). W bibliotecznym katalogu są bowiem książki, których fizycznie nie ma na naszych półkach. Zawieszone w tak zwanej chmurze są – może nie na wyciągnięcie ręki, ale – na kliknięcie myszki. Co ważne, nie trzeba mieć czytnika ebooków, można je czytać w przeglądarce.
Wolne lektury to nie tylko serwis dla uczniów i studentów, lecz dla każdego, kto poszukuje najważniejszych dzieł literatury polskiej i światowej. Znajdziecie tam chociażby „Próby” Michała de Montaigne (przekład Tadeusz Boy- Żeleński). I choć wieki minęły od kiedy te eseje – od których zresztą powstała sama nazwa gatunku, bo francuskie słowo „essais” oznacza próby – zostały napisane, to wciąż dobrze znoszą próbę czasu. Francuski filozof, zwany Talesem z Francji, pozwala zanurzyć się czytelnikowi w spokojny ocean myśli.
„Ci, którzy obwiniają ludzi, iż ciągle wyciągają ręce ku rzeczom przyszłym, i którzy uczą nas, abyśmy się dzierżyli dóbr teraźniejszych i nimi się zadowalali (jako iż nie mamy żadnej mocy nad tym, co ma przyjść, jak i nad tym, co minęło), dotykają najpospolitszego z ludzkich błędów, jeżeli się godzi nazwać błędem rzecz, do której sama natura nas popycha, a to iżbyśmy jej służyli w utrwalaniu jej dzieła. Ona to, podobnie jak w wielu innych rzeczach, wpaja nam te złudne wyobrażenia, bardziej w tym dbała o nasze działanie niż o naszą wiedzę. Nie przebywamy nigdy w sobie; zawżdy jesteśmy poza sobą: obawa, pragnienie, nadzieja popychają nas ku przyszłości i odejmują świadomość i ocenę tego, co jest, aby nas zabawiać tym, co będzie, ba, wtedy zgoła kiedy nas już nie będzie.”
To fragment rozdziału „Uczucia nasze wybiegają poza nas”. Nie ma nic złego w wybieganiu ku rzeczom przyszłym – zwłaszcza w takim momencie jak ten. My już cieszymy się na dzień, kiedy znów otworzymy szeroko drzwi naszej Biblioteki. I przywitamy naszych czytelników – oby jak najrychlej.

„Próby” Michała de Montaigne: http://www.gniezno-bpmg.sowwwa.pl/sowacgi.php?KatID=0&typ=record&001=oai%3Awolnelektury.pl%3Aproby&fbclid=IwAR0jzQWu64TlNJNZ0BfBrEJhcLxTVeoV3RfHICS_iD9riYwIby-YsPOrlWM

 

Nie ma nie zawsze oznacza brak

Plan był inny, 25 marca o godz. 19.00 miało zaczynać się spotkanie autorskie z Mariuszem Szczygłem. Mieliśmy siedzieć w Hali im. Łopatki zasłuchani i – zapewne – pod ogromnym wrażeniem inteligencji, dowcipu i opowieści jednego z najlepszych i najbardziej utytułowanych reportażystów w Polsce. Takie spotkanie w Gnieźnie się odbędzie – obiecujemy! – choć innego dnia i w „bezpieczniejszych” czasach.
Nic to, spotkania autorskiego z Mariuszem Szczygłem „nie ma” – są za to jego książki. I w ten sposób – poprzez lekturę – można się spotkać z autorem. A „Nie ma” to tytuł ostatniego zbioru reportaży Szczygła, nagrodzonych Literacką Nagrodą Nike. Tak o tej pozycji pisze Wydawnictwo Dowody na Istnienie.
„Nie ma nie zawsze oznacza brak.
Nie ma kogoś. Nie ma czegoś. Nie ma przeszłości. Nie ma pamięci.
Nie ma widelców do sera. Nie ma miłości. Nie ma życia. Nie ma
fikcji. Nie ma właściwego koloru. Nie ma komisji. Nie ma grobu. Nie ma
siostry. Nie ma klamek. Nie ma niebieskich tulipanów. Nie ma nie ma.
Rozmówcami Szczygła są ludzie z różnych światów: czeska poetka,
ukraiński żołnierz, polska księgowa, izraelska pisarka, a także
jego ojciec, z którym autor wybiera się ostatni raz w życiu do Pragi.
Nad książką unosi się rada, którą dała autorowi Hanna Krall:
„Wszystko musi mieć swoją formę, swój rytm, panie Mariuszu.
Zwłaszcza nieobecność”.

 

Dolina Muminków w starciu z kometą

Nie ma literatury dobrej na każdy czas – no, może poza Muminkami. Wspaniała seria Tove Jansson tylko pozornie jest dla dzieci – dorośli też się przy niej ubawią i zadumają. Zwłaszcza, gdy nad Dolinę Muminków zmierza…kometa! To najbardziej mroczna – bo apokaliptyczna – z Muminkowych przygód. Na szczęście kończy się tak, jak oczekujemy – szczęśliwie. Za to po drodze jest wiele zwrotów akcji, wspaniałego humoru i ważkich tematów, nad którymi warto porozmyślać. Na przykład wraz z Włóczykijem:

„Granaty – chlipał Ryjek – Nie zdołałem wziąć ani jednego!
Włóczykij usiadł koło niego i powiedział przyjaźnie:
– Wiem. Wszystko staje się trudne, kiedy się chce posiadać różne rzeczy, nosić je ze sobą i mieć je na własność. A ja tylko patrzę na nie, a odchodząc, staram się zachować ja w pamięci. I w ten sposób unikam noszenia walizek, bo to wcale nie należy do przyjemności”.

Wszystkim czytelnikom życzymy jedynie walizek pełnych wspomnień. A o te można się postarać nawet w czterech ścianach mieszkania. Wspólna rodzinna lektura, z ciepłą herbatą i pod kocem – wtedy żadne komety nie wydają się groźne, nawet „Kometa nad Doliną Muminków”.

 

Mistrzowie poprawnej polszczyzny

„Poszłem, bo jestem oszłem” – no cóż, każdemu zdarzają się błędy językowe. Nawet – jak się okazuje – mistrzom poprawnej polszczyzny. Jednakże polszczyzna to nie tylko tor ortograficznych i gramatycznych przeszkód, lecz przede wszystkim kopalnia fascynujących tematów. Czego dowodem jest rozmowa trzech tuzów: profesora Jerzego Bralczyka, profesora Andrzeja Markowskiego i profesora Jana Miodka – moderowana i spisana przez Jerzego Sosnowskiego. Jej tytuł to „Wszystko zależy od przyimka” (Wyd. Agora 2014)
Na zachętę fragment, który przyda się molom książkowym, czyli rozstrzygnięcie – salomonowe – sporu: TĄ książkę czy TĘ książkę?
„Sosnowski – (…) Czy można mówić „tą książkę”?
Miodek – Jeżeli żona cię pyta, którą ci szklankę podać, a ty jej powiesz – tą, nie widzę w tym żadnego językowego przestępstwa. Atoli, jak mnie zapyta dziennikarka: Kończymy tę czy tą rozmowę? Ja wtedy pytam: „Słuchacze nas jeszcze słyszą? Tak. No to jednak kończymy TĘ rozmowę”.”
A zatem, w domu, w społecznej izolacji – możemy mówić, że czytamy TĄ książkę. Jednakże np. już tutaj, w publicznym miejscu w sieci, zgodnie z normą wzorcową, polecamy Wam TĘ książkę. Konkretnie TĘ, czyli „Wszystko zależy od przyimka”.
I polecamy szczerze, bo to ogromna porcja wiedzy, podana w wyjątkowo lekki sposób, przyprawiona mnóstwem zabawnych językowych i językoznawczych anegdotek. Wpisujcie na listę „na zaś!”.

 

„Zdalna Biblioteka – by być bliżej czytelników”

Biblioteka Publiczna Miasta Gniezna, ze względu na obecną sytuację epidemiczną, jest zamknięta dla czytelników do odwołania. Nie oznacza to jednak, że nie ma dla nich żadnych propozycji kulturalnych. Jak niemal wszystkie instytucje kultury, ze swoją ofertą przeniosła się do internetu, wykorzystując zdalne kanały komunikacji: stronę internetową (https://biblioteka.gniezno.pl), media społecznościowe (Facebook) oraz platformę YouTube. To tu – systematycznie i w cyklach – będą pojawiać się propozycje okołoliterackie i inne, związane z Biblioteką. Warto śledzić te kanały, bo materiały będą różnorodne i przeznaczone dla czytelników (oczywiście nie tylko) w każdym wieku i o różnych zainteresowaniach.

„Dobre książki na lepsze czasy” – to codzienne polecenia lektur dla moli książkowych w każdym wieku. Wprawdzie czytelnicy nie mogą wypożyczać teraz książek, ale mogą przecież robić listę „must read”, czyli spis lektur na przyszłość (kiedy już Biblioteka otworzy swoje podwoje).

 

 

 

„Czy wiedzieliście, że…?” – poniedziałek zapowiada się ciekawie …dla ciekawskich. Każdy tydzień będziemy zaczynać od nowinek i ciekawostek z życia okołoliterackiego. Zapraszamy na naszą stronę internetową i profil FB.

 

 

 

 

„Biblioteczny kącik myszki Marcysi” – Biblioteka bez czytelników myszkujących między regałami jest wyjątkowo…pusta i cicha. Wie o tym pluszowa myszka Marcysia, która mieszka w Bibliotece i bardzo się stęskniła za rozmowami, szperaniem i szuraniem butów. Na szczęście technologia sprzyja gryzoniom i małym czytelnikom – i na bibliotecznym kanale YouTube bibliotekarze będą czytać opowiadania. W każdy wtorek nowy odcinek.

 

„Od książki do (małej) sztuki” – czyli „zrób to sam”: od książkowej inspiracji do małego dzieła sztuki. To propozycje dla dzieci oraz duetów dzieci-dorośli na wspólne kreatywne zabawy. Krok po kroku zobaczycie, jak z tego, co zalega w szufladach i biurkach wyczarować czarowne „dziełka” sztuki. Tutorialowe filmiki w każdą środę na profilu FB Biblioteki i jej stronie internetowej.

 

 

 

„75 lat Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna” – w tym roku Biblioteka obchodzi jubileuszowe urodziny. Z tej okazji proponuje czytelnikom wspólną podróż do bibliotecznej przeszłości. Kartki z bibliotecznego kalendarza pojawiać się będą w każdy czwartek na stronie internetowej i FB.

 

 

 

„Blubry pojedynczo” – nadprogramowy wolny czas niektórzy zamierzają wykorzystać na naukę języka obcego. A gdyby tak – w czasach społecznego dystansu – przypomnieć sobie język bliski sercu, czyli gwarę? W każdy piątek na stronie internetowej Biblioteki oraz FB pojawi się jedno słówko z gwary gnieźnieńskiej ze słowniczka opracowanego przez prof. Włodzimierza Bulikowskiego (z książki „Bądźma ludźmi, tej!”).

 

 

 

Uwaga: Przypominamy, że terminy zwrotu wszystkich wypożyczonych książek przedłużają się automatycznie!
Zdrowia i do bliskiego zobaczenia w zdalnej Bibliotece! Musicie koniecznie poznać myszkę Marcysię!

Magia w kuchni francuskiej

Zapasy spożywcze zapewne z każdym dniem coraz szczuplejsze, ale najważniejsze żeby nic się nie zmarnowało. Pamiętajcie, że kuchnia z resztek wcale nie musi być niesmaczna. Przeciwnie, najbardziej wykwintne kuchnie świata – w tym francuska – z resztek przyrządzają prawdziwe delicje! Wspomina o tym Susan Herrmann Loomis w książce „W mojej francuskiej kuchni” (Wydawnictwo Literackie). To Brytyjka, która od blisko ćwierćwiecza mieszka we Francji i wciąż pozostaje pod ogromny wrażeniem tego, co dzieje się w kuchniach przeciętnych Francuzów. A dzieje się…magia! W jednym z rozdziałów tej wspaniałej kulinarnej opowieści, Loomis pisze o les restes, czyli resztkach. Francuzi to wyjątkowo gospodarna nacja, a niemarnowanie jedzenia to dla nich źródło wielkiej dumy. Właśnie z resztek kreują dania, które często są jeszcze smakowitsze od pierwotnej potrawy.
„Oszczędna natura Francuzów dała początek całej alternatywnej tradycji kulinarnej w tym cudownym kraju. Oto bowiem w ojczyźnie Woltera pot au feu przerabia się na hachis Parmentier…odsmaża resztki kartofli z boczkiem i wysypuje na omlet…namacza chleb w mleku i puecze lub smaży…rozkłada na kromkach chleba ser, a potem warstwę cebuli i pomidorów, tworząc coś w rodzaju „sfrancuziałej” pizzy…łączy wszystkie grzeszne przyjemności, takie jak masło, ser i wiejska śmietanę z makaronem i wyczarowuje z nich coś tak niebywałego, że masz wrażenie że śnisz. W dodatku te wszystkie cuda powstają z resztek z posiłków tez przecież przyrządzonych z namysłem i trosk. Co za miejsce, co za kultura”.
Takich opisów kultury kulinarnej Francji oraz przepisów na dania – jest ich 85 – znajdziemy w książce wiele. Wertowanie książek kulinarnych to chyba całkiem dobry sposób na odprężenie się w tym trudnym czasie. Tę i inne smakowite kulinarne pozycje znajdziecie w naszym księgozbiorze. Warto zapisać ten tytuł na przyszłość!
A w lepszych czasach – gdy Biblioteka będzie znów otwarta dla czytelników – zapraszamy także do naszego klubu czytelniczego „Apetyt na książkę”. Klubowicze udowadniają, że czytanie i gotowanie najlepiej smakują w parze, jak chleb i masło!

 

O sztuce „bycia zwiadowcą”

Czasami słychać narzekania, że młode pokolenie – tubylcy internetu – nie czytają książek. Nie do końca to prawda. Młody człowiek z książką w ręku – i to często papierową! – to wcale nie taki rzadki widok. Może po prostu czytają nie to, co by chcieli ich rodzice czy poloniści. Zamiast lektur i klasyki, chętniej wybierają…fantasy. To jest gatunek, który pochłaniają seriami. Taka literatura – na poły magiczna i baśniowa oraz pełna przygód, cieszy się od lat największą popularnością wśród młodzieży. Wszystko oczywiście zaczęło się od Harrego Pottera, ale dobra passa tego gatunku trwa.
A jedną z poczytniejszych obecnie serii są „Zwiadowcy” John Flanagana. To opowieść o przygodzie, wyborze swojej drogi życiowej – czasami wbrew marzeniom, ale zgodnie z talentami – i pięknej przyjaźni. A kim są zwiadowcy?
„Pomyślał o długich dniach spędzonych w lesie z Haltem. O satysfakcji, jaka odczuł, kiedy jego strzały zaczęły trafiać do celu, najpierw pojedyncze, a potem wszystkie – gdy ich groty wbijały się dokładnie tam, gdzie zamierzył. Wspominał godziny, spędzone na nauce tropienia zwierząt i ludzi. Noce ukrywania się. Pomyślał o Wyrwiju, o odwadze i oddaniu małego konika. I przypomniał sobie, jaką dumą napawały go proste słowa pochwały z ust Halta. „Nieźle”. Nic więcej. Lub choćby skinienie głową, gdy dobrze spełnił zadanie. Nagle wiedział już, co ma czynić. Uniósł głowę, patrząc w oczy, i oznajmił stanowczym tonem:
– Jestem zwiadowcą, panie” („Zwiadowcy. Księga 1. Ruiny Gorlanu”, Wyd. Jaguar)
Halt to mistrz, pod okiem którego młody 15-letni Will poznaje arkana sztuki „bycia zwiadowcą”. Tę serię znajdziecie oczywiście w naszym księgozbiorze. Warto wpisać ją na listę „dobrych książek na lepsze czasy” (gdy nasza biblioteka otworzy się ponownie dla czytelników).