OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nie tylko „Cukiernia pod Amorem” – spotkanie z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk

Pełne ciepła i sympatii do czytelników oraz szczerości, a niekiedy dystansu do siebie. O trudzie pisania i satysfakcji, ciężkim życiu scenarzystów oraz filiżankach, psach i równości. Taka była między innymi rozmowa z Małgorzata Gutowska-Adamczyk, poczytną autorką powieści i wspomnianej sagi rodzinnej „Cukiernia pod Amorem”.

Spotkanie, które odbyło się we wtorkowe popołudnie 16 listopada w Starym Ratuszu i które z jego bohaterką poprowadziła także pisarka oraz jej czytelniczka Anna Zgierun-Łacina, zaczęło się jeszcze przed jego oficjalnym początkiem. Jak się bowiem okazało czytelnicy, a właściwie w większości starsze czytelniczki, chciały od razu skorzystać z zakupu książek, jak i dedykacji od autorki.
Tymczasem już samą rozmowę prowadząca rozpoczęła od zapytania gościni o jej liczne profesje i wykształcenie, na co Gutowska-Adamczyk odpowiedziała, że żadnej pracy się nie boi i przyznała, że była nauczycielką, także gdy brakowało w szkole pedagoga od łaciny, pisała scenariusze, ale z bycia scenarzystką „wyleczyła się”, gdy zobaczyła, że osoby wykonujące ten zawód nie mają uznania wśród widzów, ani nawet części ekipy filmowej, dziś z racji zamiłowania do roślin mogłaby być też ogrodniczką, ale najbardziej i tak kocha pisanie. Jeśli chodzi o ciężki los scenarzystów, to do stworzonych przez siebie odcinków do popularnego w latach 90. i opartego na niemieckich słuchowiskach serialu „Tata, a Marcin powiedział”, doczekała się akurat pochwały po latach od Mikołaja Radwana, aktora wcielającego się w serialowego syna Piotra Fronczewskiego. Tę ostatnią, właśnie na gnieźnieńskim spotkaniu przytoczyła Anna Zgierun-Łacina.
Natomiast z pisaniem to było tak, że właściwie od dziecka chciała to robić, bo jako dziewczynka pochłaniała duże ilości książek, ale zawsze miała jakieś obawy, w tym własne oczekiwania, utwierdzone wcześniej przez szkołę, że „pisać trzeba na Nobla”. Jednak kiedy już się odważyła, to worek z weną i pomysłami się rozwiązał, co nie znaczy, że nie wkłada w swe dzieła wysiłku. Najpierw więc były powieści dla młodzieży, z których do teraz mogłaby polecić innym „220 linii”, a potem bestsellerowa „Cukiernia pod Amorem” dla której pierwowzorem było prawdziwe, ale nieistniejące dziś już miejsce prowadzone przez ciotkę Halinę, a pierwszy tytuł brzmiał „Gorzki cukier”, z którego jak przyznała pisarka, na szczęście się wycofała. Poza tym chętnie też opowiedziała o swej powieści historycznej, czyli cyklu „Fortuna i namiętności”, gdzie poza opisem uczuć łączących bohaterów, starała się jak najwierniej oddać ówczesne realia na ziemiach polskich w połowie XVIII wieku, gdy umiera król August II, a o kształt władzy w kraju walczą ze sobą różne frakcje.
Warto dodać, że to oczywiście nie wszystkie wątki, jakie pojawiły się w czasie tej ciekawej rozmowy. Bo poza dyskusją o literaturze, jej bohaterka przyznała się jeszcze do imponującej kolekcji unikatowych filiżanek z Rosenthalem na czele, posiadania czterech psów o które troszczy się dziś z mężem jak niegdyś o dzieci oraz dążenia do równości w podziale domowych obowiązków. Ta ostania rzecz bowiem, jak zaznaczyła, przydaje się nie tylko w domach, gdzie zarówno mąż i żona pracują zawodowo, ale w każdym przypadku, gdy pojawia się jakaś niewidzialna i niewynagradzana pieniędzmi praca wykonywana najczęściej przez jedną z płci.

Spotkanie w ramach projektu Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna “Biblioteka Otwarta Na Każdego” odbyło się dzięki dofinansowaniu ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Kultura Dostępna” oraz Miasta Gniezna.

Zdjęcia Ania Farman

 

 

UDOSTĘPNIJ
Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email
Skip to content